czwartek, 28 lutego 2013

Druga wizyta w "Altes Amtshaus".

Tym razem bez problemu trafiłyśmy pod właściwy adres. Próbowałyśmy pukać, ale chyba to w tym miejscu nie funkcjonuje. Weszłyśmy do środka. Po cichu. Z adaptera leciała "Carmen".... Słychać było odgłosy krzątaniny w kuchni. To był Uli. Przywitaliśmy się przez próg... czy ten przesąd obowiązuje tylko w naszym kraju? ;) i ponieważ etap zaproszenia do środka był już zbędny, po prostu tam byłyśmy, od razu zapytał czy napijemy się kawy, herbaty czy może wina. Poprosiłyśmy o herbatę imbirową. Na stole stało ciasto przygotowane przez Barbarę, jej samej jeszcze w domu nie było. Choć była już blisko.

Wdaliśmy się z Ulim w rozmowę. Bardzo sympatyczny człowiek. Niemiec z Magdeburga. Po 40-tce. Opowiadał o swojej pracy gdy usłyszeliśmy wchodzącą do domu Barbarę. Ależ było nasze pozytywne zaskoczenie, gdy okazało się, że już ją wcześniej widziałyśmy. Otóż jechałyśmy razem autobusem. Zwróciła naszą uwagę jak tylko weszła. Znałam tą burzę jasnych loków i rysy twarzy. Bardzo przypominała mi Ankę B. :) a teraz wesoło wkroczyła do mieszkania, w którym już siedziałyśmy. I jak tu nie wierzyć znakom? :)

Altes Amtshaus niejedno już widział i słyszał. Jego historia sięga czasów przed-napoleońskich. W swoim czasie (dowiem się jeszcze kiedy dokładnie to było) był ratuszem, co potwierdza napis wiszący nad drzwiami: Stary Ratusz. Jest zatem spora szansa, że będę mieszkała w starym ratuszu. Lepiej bym naprawdę sama nie wymyśliła. Klimat w mieszkaniu jest niesamowity. Jest sporo lamp i lampek. Skwierczący ogień w piecu kuchennym może skwierczeć w każdym pokoju - pieców jest kilka. Są uruchamiane w razie silnych mrozów, a takie podobno były nawet w lutym tego roku, -20 stopni. Właścicielka, Argentynka jest piosenkarką. Słuchaliśmy dziś płyty, na której śpiewała tanga. Taka muzyka niesamowicie pasuje do tego miejsca. "Carmen" z resztą również. Sprzęt grający stoi w holu gdzie stoją również dwie czy trzy sofy, a jedna kolumna znajduje się w kuchni. Zastanawiam się, czy słowo kuchnia nie jest zbyt ordynarne dla tego miejsca? Przecież to serce domu.

W okolicy jest sporo farmerów, od których bezpośrednio można kupić mleko, jajka, warzywa czy owoce. Niezłe rozwiązanie :) No i są lasy. Ciekawe czy rosną w nich grzyby?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się pod komentarzem, żebym chociaż ja wiedziała kto mnie czyta :)