Obładowane walizkami dotarłyśmy do pracy. Magda wracała na weekend do Gdańska a ja na ten czas przenosiłam się do Grażki. Wjechałyśmy na piąte piętro a tam jeszcze z daleka wypatrzył nas Christian. Nie znałam go jeszcze. On też mnie wcześniej nie widział. Skojarzył fakty. Podszedł, zapytał się czy ja to ja, przedstawił i zabrał do swojego pokoju. Do naszego pokoju właściwie. A do kompletu brakowało jeszcze Martina. Na moim biurku, kompletnie jeszcze pustym, leżała powitalna czekolada :) Pogadaliśmy trochę po czym zaprowadził mnie do Patricka - mojego nowego szefa.. a starego znajomego. Patrick bardzo ciepło i serdecznie mnie przywitał. Dawno się nie widzieliśmy, zamieniliśmy więc kilka zdań na tematy niekoniecznie z pracą związane. Odprowadził mnie do pokoju, tam już czekał Christoph, który nie omieszkał przekazać mi wszelkich swoich radości i rozterek związanych z moim pojawieniem się tutaj. W końcu dotarł Martin. Poszliśmy wszyscy razem na kawę, a gdy wróciliśmy Martin przyniósł mi powitalny, przepiękny a co najważniejsze pachnący bukiet kwiatów od firmy :)
I zaprosili mnie na obiad.
Po obiedzie mała rundka po wszystkich pokojach. Okazało się, że znałam już zdecydowanie większą część ludzi z piątego piętra a to spowodowało, że rundka znacznie wydłużyła się w czasie ;) I było to bardzo sympatyczne. Pierwszy dzień w pracy wspominać będę z wielkim uśmiechem na twarzy!!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się pod komentarzem, żebym chociaż ja wiedziała kto mnie czyta :)