sobota, 1 czerwca 2013

Konstancja

Byłam na grilu... za granicą. W Niemczech. W czwartek po pracy. Ot tak zupełnie niespodziewanie. Dostałam zaproszenie od kolegi, z którym jakoś nigdy wcześniej nie rozmawiałam. Napisał maila czy mam już plany na czwartek, bo planują spotkanie w niezbyt licznym gronie, raptem sześć osób, dobre jedzenie, dobra muzyka i co ja właściwie lubię jeść i pić a czego nie znoszę, bo jutro wybierał się robić zakupy dla wszystkich. I jak tu nie pojechać? :)

Konstanz, po naszemu Konstancja, to miasto przyklejone do Szwajcarskiej granicy. Niewiele jeszcze widziałam, tyle co od momentu gdy zaparkowaliśmy auto i potem, gdy odprowadzali mnie na pociąg. To piękne miasteczko i klimatyczne. Nie zostało zniszczone podczas wojny tylko dlatego, że ktoś podpowiedział mieszkańcom, by nie gasili w nocy świateł. Dzięki temu brani byli za Szwajcarów i do dziś cieszą się swoją  oryginalną i wiekową architekturą.

A grill był na balkonie. Jedliśmy w środku. Takie kawalerskie trochę to mieszkanie, ale przemyślane. Niebanalne w każdym bądź razie. Trzypoziomowe. Czyste i nowoczesne. Ocieplone motywem drzewnym. Interesujące.

Była nas w sumie piątka. Niemiec, Potugalczyk, Szwed, Polak i ja. I było bardzo sympatycznie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się pod komentarzem, żebym chociaż ja wiedziała kto mnie czyta :)